sobota, 12 listopada 2005

Rozterki postepu

Wlasnie stanalem przed przezabawnym problemem - nie mam w domu dyskietki 1.44MB.
Przez lata cale nie wyciagalem stacji do notebooka z szuflady. Nie byla potrzebna, bo mamy pendrive'y, bootujace CD, nagrywarki plyt, no i oczywiscie Siec. Nosnik, ktory ma mniej pamieci, niz najtanszy telefon komorkowy w tych czasach stal sie bardzo przestarzaly. W skladanym wlasnie komputerze nawet postanowilem nie montowac stacji dyskow, bo uznalem to za niepotrzebne :-)

Niestety - jak to zwykle - zycie bardzo szybko koryguje przejawy zbytniego zadufania. Komputer nie wystartowal. Zglasza blad dysku twardego. Na szczescie jest niezawodny dr. Google, ktory sluzy rada zarowno przy problemie z komputerem, floksja jak biegunka. Tym razem pomogl za trzecim linkiem - bios w plycie, zalozonej wlasnie na miejsce spalonej, nie obsluguje duzych dyskow. Jedyna rada, to podniesienie wersji biosu. Wg producenta wystarczy tylko nagrac dyskietke bootujaca, wgrac odpowiednie pliki, wsadzic do napedu, modlic sie zeby zasilanie nie siadlo i czekac cierpliwie. Niestety, jak latwo sie domyslic z przydlugiego wywodu na poczatku mojej dzisiejszej opowiesci, padlem przy pierwszym kroku tej banalnej operacji. Przegrzebalem szuflady, przerzucilem stosy archaicznych plytek CD i DVD z backupami z roku 2000 i nastepnych, znalazlem nawet jakies wyblakle plyty podwojnej predkosci nagrywania z data 1997, sukcesem zakonczylo sie poszukiwanie stacji do notebooka, natomiast dyskietki ni hu-hu. Ania tylko zasmiala sie znad klawiatury, kiedy powiedzialem, ze chyba bede musial kupic dyskietke.

OK, bedzie dyskietka, zainwestuje, zeby tylko komputer znowu ruszyl, bo to i tak taniej wyjdzie niz kupowac nowa plyte. Przy tej okazji przypomnialy mi sie piekne czasy, kiedy z drzeniem rak wkladalismy plyte do nagrywarki, pilnujac sie nawzajem, zeby jakiegos bledu nie popelnic, bo plyta kosztowala wtedy 80PLN w hurcie, przy zamowieniu 10000 szt. Rzeczy do nagrania mielismy juz dawno przygotowane, wkladalismy plyte do nagrywarki i potem trzeba bylo cierpliwie czekac - po godzinie plyta byla juz wypalona i mozna bylo testowac, czy nie wtopilismy grubej kasy w nagranie bezuzytecznego "antyradaru". Moze nawet wlasnie stad wziela sie zabawna wiara niektorych w to, ze powieszona na lusterku plyta CD w magiczny sposob neutralizuje i oglupia policyjne antyradary? W koncu takie zepsute plyty trzeba bylo jakos sprzedac, bo to duza strata. Moze wlasnie ktos wpadl na taki pomysl?

Brak komentarzy: