niedziela, 13 listopada 2005

Panta rhei...

... nawet za szybko. Dzisiaj znowu nie pojechalismy nigdzie, znajomi tylko przysłali SMSowe pozdrowienia z Rusinowej Polany, więc zrobiło mi się troche smutno, że nam się nie udało wyrwać. Niestety kiedy trzeba zgrać całą czwórkę, coraz częściej pojawiają się jakieś problemy i konflikty. Dziewczyny kaszlą po nocach, katary mają po pachy, więc lekką głupotą byłoby wyciągnąć towarzystwo na jesienny spacer.

Z tej okazji zastanawiam się jak ogranizować takie wspólne życie, żeby jednak jak najczęściej korzystać z wszystkiego i cieszyć się każdą chwilą. Chyba niezbędny jest powrót do spontaniczności i realizacji pomysłów, kiedy tylko się pojawią. Wlaśnie trochę tego nam ostatnio brakowało - moje ulubione hasło "Carpe noctem" jakby się zapomniało lekko i zatarło w świadomości. Na szczęście myślę, że uświadomienie sobie problemu jest najważniejszym krokiem do jego rozwiązania.

Brak komentarzy: