poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Społeczna odpowiedzialność biznesu

Teraz firmy stawiają na odpowiedzialność, na to żeby wszyscy pracownicy angażowali się w firmę, kreowali ją, podsuwali pomysły. Lean management, inicjatywy angażujące pracowników w rozwój i podsuwanie pomysłów.
Ale czy nie jest to próba przesunięcia odpowiedzialności na podwładnych? Psychiczny szantaż, próbujący wymusić, żeby pracownicy poczuli się odpowiedzialni za pracę, czyny, działania? Nawet jeśli tego nie potrafią. Hierarchia, wiele szczebli zarządzania, biznesowa świadomość. Wszystko to są próby scedowania odpowiedzialności za działania na innych.

Pracownicy mają przychodzić do pracy nie ze strachu przed przełożonym, utratą pracy, obniżeniem pensji, ale świadomie i odpowiedzialnie – bo biznes tego wymaga. A może to zła droga? Bo większość ludzi nie chce myśleć, nie chce być odpowiedzialna. Chcą czuć ten strach, niepewność jutra, bo brzemię odpowiedzialności za „korporację” jest za duże i niezrozumiałe? Prosto jest zrozumieć i poczuć zależność – spóźnię się do pracy -> dostanę niższą wypłatę -> nie kupię nowego telewizora. Trudno jest zrozumieć – spóźnię się do pracy -> wskaźniki jakościowe spadną -> klient będzie chciał renegocjować umowę -> firma może stracić kontrakt -> mogę stracić pracę. Za wiele niezrozumiałych czynników. Zatem manager, który usiłuje uświadomić to pracownikom, może za wiele oczekuje? Może jest zbyt leniwy, albo mało ma zdolności zarządzania ludźmi? Nie potrafi wprost krzyknąć na spóźnionego pracownika, obniżyć mu premię, napiętnować za pojedynczy wybryk? A może po prostu mierzy go swoją miarą i wierzy że ludzie potrafią myśleć bardziej szeroko? Że myślą bardziej przyszłościowo, a nie żyją chwilą? Naiwnie wierzy, że pracownik nie lubi być opieprzany za zawaloną pracę i będzie się starał tego proaktywnie unikać?

A ludzie żyją chwilą. Idą dzisiaj do pracy, kiedy się spóźnią, próbują to ukryć, wytłumaczyć się. Kiedy nie muszą pracować, starają się leniuchować, wykorzystać to że dzisiaj ktoś im płaci za przychodzenie do pracy. Cieszą się że kolejna pensja spłynęła i można zapłacić rachunki, może nawet kupić sobie wymarzony telewizor? I zasiąść wieczorem przy piwku, czekając na następną pensję, wiedząc że jeśli szef nie opier... za dużo w tym miesiącu, to dobrze pracowałem. W następnym miesiącu znowu przychodzić co rano do pracy, żeby odwalić te swoje osiem godzin, nie narobić się za wiele, poczuć satysfakcję z tego, że jestem sprytny, bo dostałem pensję za cały miesiąc mimo że parę godzin dziennie spędziłem w Internecie, albo śpiąc na workach z cementem.

Zatem może cała ta społeczna odpowiedzialność biznesu, cedowanie odpowiedzialności, micro-management i inne chwytliwe hasła są ułudą. Może managerowie znowu muszą być kierownikami, przejmując odpowiedzialność za przydzielanie zadań, kontrolowanie ich wykonania i rozliczanie? Całe to przymilanie się pracownikom, żeby lepiej pracowali bo „tworzymy zespół”. Chwytliwe hasła w stylu team building, intimacy, business responsibility, to wszystko fikcja?

Oglądałem w końcu “300”. Trzystu Spartan działających jak jedna drużyna. Jeden organizm, który działal perfekcyjnie. Marzenie każdej firmy. Ale kiedy się nad tym bliżej zastanowić, to ten zespół był wybrany z tysięcy Spartan. Reszta, która się nie wpasowała w drużynę, siedziała w domach, orała pole, wygłaszała płomienne mowy, płodziła dzieci i wykonywała tysiące czynności, które nie wymagały tak ścisłego zespolenia i zjednoczenia z zespołem. Żyli swoim życiem, a trzystu walczyło i ginęło za nich. Może nadal tak jest? Mamy możliwość stworzenia małej, entuzjastycznej firmy, która działa jak jeden organizm. A kiedy firma się rozrasta, zaczyna się w niej pojawiać coraz więcej ludzi, którzy nie wpasowują się w drużynę, bo mają to wszystko w d... Zależy im tylko na tym, żeby osiągnąć swój cel. Nie chcą ginąć za ideę, za innych, za zespół, bo im się to nie opłaca, nie mają w tym interesu. Zatem trzeba im dawać konkretne zadania, kontrolować i rozliczać z rezultatów. Zasiej zboże, oddaj państwu dziesięcinę. Jeśli nie, to idziesz w dyby, ale na zimę. Bo w lecie będziesz potrzebny do popędzania wołów.

Brak komentarzy: