piątek, 11 lipca 2008

Na biwak

Czas teraz biegnie jakby jeszcze szybciej niż do tej pory. Miałem zrobić imprezę pożegnalną w pracy, ale chyba zaproszę wszystkich dopiero w sierpniu. Nie zdążyłem teraz powiadomić i zaprosić nikogo, a już we wtorek wyjeżdżamy na targi. Namiot już mamy, box na dach też. Wczoraj wykupiłem wszystkie chińskie i koreańskie zupki z promocji w Carrefour i Realu, dzisiaj Paulina przyniosła karimaty, więc jesteśmy wyposażeni i przygotowani.

Wreszcie spełniamy marzenie dzieciaków, dawno obiecane wakacje pod namiotem. Tatonka wypożycza nam namiot do testów, więc na pewno opiszę w dziale testów aak.pl, jak się spisał. A namiot teraz, nawet najcięższy w ofercie, jest trzy razy lżejszy od tego, który zabieraliśmy z rodzicami nad polskie jeziora, do Jugosławii czy na Węgry. I teraz, kiedy kupiłem "trumnę" na dach naszej Fabii, bo z prostych szacunków wyszło mi, że nie mamy szans zmieścić się w bagażniku nawet na kilkudniowy wyjazd pod namiot, zastanawiam się, jak kiedyś udawało nam się spakować do naszego starego Wartburga, wsadzić tam wielki namiot, dużą kuchenkę gazową, ubrania grubsze niż obecne i dopchać jeszcze ziemniakami i cebulą (bo za granicą jedzenie było znacznie droższe). To niewiarygodne, bo trzydzieści, czy nawet dwadzieścia pięć lat temu wszystko było większe, cięższe i grubsze, a jednak udawało nam się to zabrać na dwutygodniowy wyjazd.

A teraz cieszę się, bo benzyna w Niemczech jest o 20% tańsza niż w Polsce, jedzenie porównywalne, camping kosztuje tyle co u nas, więc podróż będzie może nawet tańsza niż na Mazury.

A za dwa tygodnie podsumuję, co zabraliśmy, jak się spakowaliśmy i jak udało się przeżyć ten czas pracowitego wypoczynku. Na pewno wspomnę o targach, które są głównym celem naszej podróży. A jeśli uda nam się jeszcze sprawić niespodziankę Dziewczynom (psstt... tajemnica! spróbujemy zaliczyć niemiecki Legoland, który mamy po drodze), to będzie wiele do opowiadania i mnóstwo ciekawych zdjęć do obejrzenia.

Brak komentarzy: