sobota, 12 lutego 2011

M(S)okia - płonąca platforma tonie

Wiele wieści na temat Nokii pojawiło się w ostatnich dniach w mediach. Nowy prezes najpierw napisał list otwarty do pracowników, w którym określił Nokię jako "płonącą platformę", a potem ogłosił plan restrukturyzacji. Nareszcie zauważył, że Nokia wypada z rynku. I to w pięknym stylu, tracąc w ciągu roku udziały w rynku z większościowych aż do niszowych.

Ale jeśli nawet ja przestałem znajomym polecać telefony Nokii, bo nie ma już czego wybrać, to jest kiepsko. Niestety od dobrych kilku lat widać było, że Nokia wykonuje jakieś chaotyczne ruchy tonącego, które co prawda trzymały ją pod powierzchnią, ale nie pozwalały się ani wynurzyć ani zatonąć. Setki modeli telefonów podobnych do siebie jak dwie krople wody, w kolejnych wersjach niepasujących do siebie, z aktualizowanym bez ładu i składu oprogramowaniem. Rezygnacja z największego potencjału jakości na rzecz "Designed in Finland, assembled in China". Najwięksi wielbiciele Nokii zaczeli gubić się w mnogości aparatów, nie było wiadomo który jest dobry, a który lepszy. Stworzenie setek nisz dla kolejnych modeli, balansowanie jakością na poziomie "biznesu i indywidualnych". Czy aby na pewno to słuszna droga? HTC ze swoim HD2, który był przez długi czas kosmicznie drogi, z kiepskim oprogramowaniem (niestabilne WM), wygrywał jakością za którą ludzie decydowali się zapłacić. Podobnie jak iphone - doskonała jakość wykonania i proste oprogramowanie - wciąż są to wartości za które ludzie chcą zapłacić. A E50, E51, E52, E52i, etc. poszczególne przykłady telefonów tracących na jakości, z coraz wolniejszym oprogramowaniem mimo coraz szybszych procesorów, ale za to w coraz niższych cenach.

Kolega ostatnio pytał mnie o telefon Gigabyte. Obawiam się że jeśli nowe telefony Gigabyte będą przynajmniej tak dobre jak ich płyty główne, to wkrótce pokonają Nokię jakością. Choćby dlatego że są produkowane na Tajwanie, w centrali firmy, a nie w Chinach. A rozwój Symbiana w Indiach? Pamiętam że Nokia chciała przenosić centra developerskie od nas od Indii. Miałem do tego mieszane uczucia, delikatnie mówiąc. Niestety tam jeszcze nie nauczyli się jakości. Jeszcze kilku lat potrzeba żeby produkowane oprogramowanie nie potrzebowało kolejnych iteracji poprawek już po wypuszczeniu na rynek.

Teraz nowy prezez Nokii (pochodzący z MS) podjął kolejną strategiczną decyzję. Decyzję która da Nokii szansę powrotu do źródeł, czyli produkcji gumowców. Nowe aparaty mają pracować pod kontrolą WM7. Moje doświadczenia z WM są niezmienne - jak było przed 10 laty, tak jest teraz. Nie sprawdzałem jeszcze WM7, bo na HD2 nie ma wersji, ale jakoś nie wierzę w rewolucję. Zatem myślę że wybór WM7 zamiast rozsądnie zainwestować w rozwój MeeGo, doprowadzi do produkcji kaloszy. Może błędem był wybór pana Stephena? Zamknął Nokii drogę do podniesienia się z kryzysu? A może chce odkupić upadłe przedsiębiorstwo i spełnić MSowe marzenie o produkcji telefonów pod własną marką? Kiedy na "cudzych" błędach nauczą się robić system operacyjny dla smartphone'ów?

Faktem jest że uparte inwestowanie w Symbiana zaszkodziło Nokii. Ale przecież S40 do tej pory jest ceniony, także przeze mnie - wielbiciela nowoczesnych technologii. Nie każdy potrzebuje genialnego smartfonu, który będzie sam dzwonił w kieszeni (bo akurat odblokował się niespodziewanie wielki dotykowy ekran). Smartfonu, który po każdym upadku ma tenże ekran do wymiany. Nie znam badań, ale przypuszczam, że przynajmniej 80% użytkowników telefonów wystarcza proste urządzenie z jasnym ekranem, dużymi cyframi i książką adresową. Jeśli jeszcze będzie miał dużą, wygodną klawiaturę, to zadowoli przeciętnego użytkownika. A - i żeby jeszcze włączał się 10s, a nie 2 minuty. Wystarczyłoby postawić do tego centralny serwer, który będzie przechowywał dane wszystkich telefonów (taki Exchange, ale nie przedziwne Ovi) i ludzie byliby szczęśliwi. Niech moja książka adresowa będzie bezpieczna w przypadku uszkodzenia telefonu, wróci na nowe urządzenie, kiedy tylko się zaloguję, to mi wystarczy. Wpisów na Facebooku też nie trzeba robić w toalecie.
A ciągłe zmiany wersji, formatów, wyglądu, konfiguracji - to nie działa! Ludzie nie lubią zmian, wolą to, do czego się przyzwczaili. Jak mówił inżynier Mamoń: "Ja lubię piosenki, które już słyszałem".

Można było podpatrzeć strategię Blackberry - o ile nie lubię tego urządzenia, to wiem że działa i jeszcze mnie nie zawiodło. Wiem że jeśli wymienię telefon, to wszystko na niego wróci bez zbędnego kombinowania. Wybiera numery, dzwoni kiedy trzeba, mogę czytać pocztę i czasem coś wysłać. Nawet w krytycznych sytuacjach jakieś zdjęcie da się zrobić. Ale nie narzekam, bo zdjęcia za pomocą BB robię tylko żeby coś zapamiętać, np. cenę produktu. Niczego więcej nie wymagam. Do dobrych zdjęć mam HTC HD2 z genialnym aparatem, ale w cenie sporo wyższej niż przeciętny kompakt i telefon razem wzięte.

A Nokia? Chyba przegrała ten wyścig jak wielu wcześniejszych dumnych przodowników. Palm, Ericssson, WordPerfect, pewno wielu innych, których nie pomnę teraz. Wydawało się że wystarczy coś robić dobrze i zawojować rynek. A peleton ucieka. Potem już chaotyczne innowacje nie pomagają.

Brak komentarzy: