sobota, 5 lutego 2011

Gr(o)upo(n'o)we oszczędności

Groupon rozwija się znacznie szybciej niż Facebook. Coraz więcej ludzi ulega manii grupowego kupowania ze zniżką. Idea świetna - Groupon jest pośrednikiem, dzięki któremu można kupować towary i usługi hurtowo. Groupon zbiera odpowiednio dużą liczbę osób, aby dostawcy opłacało się obniżyć cenę. Dzięki temu korzystają na tym konsumenci, bo końcowa cena jest czasem nawet o 70% niższa od detalicznej. Tylko czy aby na pewno? Czy rzeczywiście chodzi tu o dobro konsumentów? Kupujemy taniej, świetnie. Ale w rzeczywistości nie oszczędzamy, ale zwiększamy obroty dostawców, bo sprzedają więcej dzięki ludzkiemu pędowi do "zaoszczędzenia". Z każdym newsletterem, oferującym mi usługi w obniżonych cenach zastanawiam się, czy rzeczywiście jest mi to potrzebne? Czy kupiłbym "20 zabiegów hydromasażu stóp z wygładzaniem termicznym" (usługa wymyślona), gdybym nie otrzymał rewelacyjnej oferty zabiegów o wartości 1950PLN w cenie 329? Przecież takiej okazji nie można przegapic!!!! Hmm... Oczywiście że bym nie kupił. Z dwóch powodów. Po pierwsze czegoś takiego nie znałem do chwili otrzymania informacji, a po drugie nie jest mi to zupełnie potrzebne. Do baru sushi czy meksykańskiej restauracji pewno pójdę, ale kupię potrawy na które mam ochotę, a nie wymuszone przez niesamowitą ofertę zakupu potraw o wartości 70 złotych w cenie 35. Bylebym tylko skorzystał z oferty w ciągu najbliższych dwóch tygodni. A akurat teraz nie planowałem wyjścia. Przez tą ofertę czuję się jednak do tego zmuszony.

Dzisiejsze czasy wymuszają coraz większą konsumpcję. Jesteśmy wciąż manipulowani, aby kupować więcej. Potrzeby są wzbudzane na wszelkie możliwe sposoby. Przez litość (dzieci, biedni), poczucie wartości (nowy, znaczy lepszy), czy choćby przez coraz gorszą jakość produktów. Kiedy coś psuje się tuż po okresie gwarancji, "musimy" kupić nowe. Bo przecież już przyzwyczailiśmy się i bez danego urządzenia nie jesteśmy w stanie żyć. A nowe znaczy również lepsze. Ma więcej funkcji, których nie będziemy używali, ma dodatkowe walory, które przyzwyczają nas do jeszcze większej wygody i manualno-umysłowego lenistwa. Bo kto pamięta telewizory bez pilotów? Niedługo czajnik bez wyświetlacza będzie przeżytkiem. Bo przecież informacja o temperaturze wrzącej wody będzie bardzo pomocna.

Zacytuję z pamięci słowa Dalajlamy. "Bardzo lubię chodzić po supermarketach, oglądać te wszystkie nowe, piękne rzeczy. W głowie od razu rodzi się myśl - chcę tego. Ale zaraz przychodzi następna. Czy jest mi to potrzebne? Czy da mi szczęście?" Dlatego przy następnych zakupach zastanowię się jeszcze raz. Czy da mi to szczęście?

Brak komentarzy: