niedziela, 1 października 2006

Ciągła nauka

Dawno nie pisałem, bo czas jak zwykle za szybko płynie. Tyle by się chciało zrobić, a jednocześnie tak wiele się dzieje w naszym życiu. Wrzesień był czasem przemyśleń, refleksji nad życiem, decyzjami, sposobem konsumowania tego czasu, który nam czasem przecieka przez palce.
Tak by się chciało robić więcej, umieć więcej, mieć większe możliwości. Ale czasem dotykamy tego szklanego sufitu - naszej granicy niekompetencji. Czasem nie możemy zrobić czegoś dlatego, że jeszcze za mało umiemy. Ale na podstawie ostatnich przemyśleń sądzę, że należy się wtedy uczyć, szkolić, uświadomić sobie braki i starać się je wypełnić wiedzą. Wierzę w to, ale pewno za jakiś czas będę mógł napisać tutaj, czy moja wiara miała uzasadnienie w faktach.

Na razie odkryłem fenomenalną przydatność mojego mp3-playera. Tak wiele czasu tracę, chodząc z psem na spacer. Ten czas można przecież wykorzystać. Skompresować go! Kiedy idziemy, moje uszy są wolne, nie jestem w pięknym lesie, gdzie warto posłuchać szumu drzew. śpiewu ptaków, trzeszczenia kamieni pod stopami. Idę przez osiedle, które przemierzam codziennie przynajmniej dwa razy. To prawie godzina dla mnie zmarnowana (mam nadzieję, że Grafit tego nie przeczyta ;-)
Zatem trzeba ten czas wykorzystać na edukację. Początkowo zacząłem się uczyć niemieckiego. Radiowe kursy z Deutsche Welle dostępne są w mp3 do ściągnięcia i odsłuchania. Przecież aż się prosi, aby je wgrać do playera i przesłuchać kilka razy. Po przesłuchaniu pierwszych dwóch części zacząłem rozumieć niemieckie reklamy. Dzięki prostej treści zaczynam łapać ich kontekst! To chyba niezłe osiągnięcie jak na kilka miesięcy pasywnej nauki. Zabawne jest tylko pożegnanie lektorki, która żegna się słowami "Do usłyszenia za tydzień".
Ale jednak życie to ciągła adaptacja. Zatem zmieniam swój krótkoterminowy cel. Angielski jakoś tak zapyział. Człowiek szybko spoczywa na laurach, kiedy wydaje mu się, że już umie. A przecież brak ciągłego doskonalenia umiejętności powoduje, że cofamy się w rozwoju. A więc - przypadkiem trafiłem na TWiT. Czytając jeden z kolejnych fantastycznych felietonów Joela Spolsky'ego, zostałem przez niego oświecony. Joel krytykował jakiś badziewny telefon, który jako popularny blogger dostał do pozytywnej recenzji. Wspomniał tam, że jadąc do pracy słucha podcastów. Tego samego wieczora z mojego ślicznego Sony wyleciało kilka starych płyt, a ich miejsce zajęły pierwsze, przypadkowo wylosowane podcasty z TWiT. Z zafascynowaniem słuchałem Leo Laporte, który jest chyba najbardziej gadatliwym "IT tech guy". Jego dialogi z wieloma ludźmi, dyskusje przez skype to świetna szkoła amerykańskiego, możliwość osłuchania się i wzbogacenia współczesnej fachowej terminologii. Już wiem, że brakuje mi czasu, żeby posłuchać wszystkiego, co bym chciał usłyszeć. Czas można kompresować, ale bezstratna kompresja pozwala tylko na limitowane jego zagęszczenie.

Ostatnio przeczytałem chyba w Interii artykuł, który świetnie podsumowuje moje ostatnie spostrzeżenia. Artykuł traktuje mniej więcej o tym, że dzisiejsza rodzina kompresuje swój czas, wykonując wiele czynności na raz. Dzięki temu doba trwa od 30 do nawet 45 godzin.
My chyba mieścimy się w tej górnej granicy.

Brak komentarzy: