sobota, 11 listopada 2006

Nieograniczenia

Zastanawiam się często nad istotą ograniczeń. Mamy wiele powodów do zastanowienia. Choroby, które są wśród nas, czy presja stanowiska, wszystko jest powodem ograniczeń. Także czas nas ogranicza. Nie możemy zrobić tego, zjeść tamtego, powiedzieć owego... A najgorsze jest to, że nie możemy czegoś zrobić. Ograniczenia są wśród nas, wokół nas i w nas. Nasuwa mi się pytanie, które ograniczenia są gorsze, które dotkliwe, a które nie są ograniczeniami innymi niż psychiki. Ograniczenia to zaprzeczenie wolności. Ale czy na pewno? Czy człowiek ograniczony nie jest wolny? Czy ograniczenia ograniczają naszą wolność? Czy nie możemy być wolni, mając ograniczenia? Dzisiaj znowu okazało się, że Nadia jest jeszcze bardziej ograniczona, bo jeszcze mniej może jeść. Nawet owoce są dla niej zagrożeniem. Tylko czy jej poczucie bycia szczęśliwą zostało w jakiś sposób ograniczone? Bawi się tak samo, robi żarty, dowcipkuje. O drugiej w nocy przychodzi z flaszeczką na wymianę. Dostaje pełną, i kiedy mówię "Idź spać", posłusznie maszeruje do łóżka. A jutro nowy, pełen atrakcji i zabawy dzień. Czy to jest ograniczenie?
Ograniczenia są chyba tylko w naszej psychice. A szczególnie w psychice innych. Bo inni chcieliby widzieć nasz świat po swojemu. On nie pije alkoholu, więc jest ograniczony. Ona nie używa kosmetyków, więc jest ograniczona. Nadia nie toleruje laktozy (wykluczamy mleko, owoce, koserwanty i dodatki), więc jest ograniczona. BZDURA! Ograniczenia są w tych, którzy patrzą w taki sposób na innych. Przecież życie nie kończy się na serze, tylko może właśnie na nim zaczyna, albo wręcz potyka o niego. Czasem zrobienie czegoś w inny sposób otwiera nowe horyzonty. Dla mnie każda zmiana, każda możliwość popatrzenia na życie z innej perspektywy była do tej pory bardzo rozwojowa. Zatem popatrzmy na świat oczami innych. Może mieć przecież inny kolor, ale nie inny kształt. Bo żyjemy na tym samym świecie.

Ograniczenia są niby zaprzeczeniem demokracji i wolności. Ale gdyby nie te ograniczenia, to ludzkość dawno uległaby samozagładzie. Bo człowiek często stara się wystąpić przeciw swoim ograniczeniom. Nie wierzy w nie i ryzykuje życie. Czasem jest to przyczyna ewolucji i postępu, ale częściej chyba przyczyna zagłady jednostki.

Dla ewolucji jednostki się nie liczą. Są tylko cegiełkami, które tworzą budowlę przyszłości. Warto zaeksperymentować, wymieniając jakąś cegiełkę na bardziej nowatorską. Jeśli się sprawdzi ta nowość, to super. A jeśli nie, to wyrzucimy, zastosujemy stare, sprawdzone, a potem wymyślimy coś jeszcze nowszego. Postęp nie mierzy strat, ale zyski. Ale ja patrzę ze swojego egoistycznego punktu widzenia. Żeby moja rodzina przeżyła, radośnie, szczęśliwie, to życie które nam dano. Żebyśmy byli szczęśliwi. Niekoniecznie wolni. Bo wolność nie jest równa szczęściu. Można być szczęśliwym, choć nie wolnym. W to wierzę. Bo w to, że można być nieszczęśliwym, bo niewolnym, nie trzeba wierzyć - na to mamy za wiele przykładów. Na to, że można być wolnym i nieszczęśliwym wciąż mamy przykłady w naszym polskim społeczeństwie. Bo Polacy celują w byciu nieszczęśliwymi. Zawsze znajdzie się tu powód do narzekań. Rzadko znajdzie się powód do refleksji, że inni mogą mieć gorzej, i raczej powinniśmy im pomóc i wspierać naszą radością i siłą.

Zatem znowu dochodzę do mojego ulubionego łacińskiego Carpe Noctem.

Brak komentarzy: