piątek, 14 stycznia 2011

Finansowa mądrość ludowa

Obserwuję europejski kryzys finansowy. Ciągle zmiany - to będzie lepiej, to będzie gorzej. Wieszcze, progności małolaty z przeróżnych instytucji finansowych, którzy wiedzą najlepiej jak będzie zachowywał się rynek. Wypowiadają się w mediach, przepytywani przez równie młodych dziennikarzy. Ich mądrość bije z wypowiedzi przez wielką pewność siebie. Bo przeanalizowali sytuację, poczytali mądre analizy, wiedzą wszystko. Wiedzą lepiej od starych, doświadczonych wyjadaczy, bo mają wiedzę z Internetu.
Ich okrągłe, nic nie znaczące słowa, które mogą wypowiadać swobodnie, bo nikt tego nie zweryfikuje. Kiedy będzie się waliło i paliło, nikt nie będzie pamiętał, że dwudziestoparoletni przemądry analityk Łukasz z firmy X głosił, że należy kupować obligacje Portugalii.
Ale do tej pory ludzie wierzą im, słuchają i czytają analizy, potem kupują wysokooprocentowane obligacje zadłużonej po uszy Hiszpanii. Nie zastanawiają się, skąd ta Hiszpania znajdzie pieniądze za cztery lata, żeby im oddać obiecane bodaj 20% więcej. Bo kraj będzie musiał albo zarobić na siebie i swoich wierzycieli, albo jeszcze więcej pożyczyć z Unii, żeby ich spłacić. A ponieważ Unii już może wtedy nie być, więc spokojnie mogą obiecywać że oddadzą z wysokim procentem. Najwyżej zarobią przez sprzedanie kawałków swojej ziemi, jak omal nie zrobiła Grecja, której Niemcy zaproponowali zabranie kilku wysp za ich dług. A poza tym, kto wie, co będzie za cztery lata? Może uda się odbić od dna, zacząć zarabiać na siebie i na wierzycieli? Jak wielka może być ta nadzieja? Jak bardzo można ufać Hiszpanom, którzy do tej pory pożyczyli od Unii grube pieniądze i wcale nie pomogło im to podnieść się? Prawdopodobnie skonsumowali już wszystko i została kolejna deska ratunku - być może już ostatnia - wysokooprocentowane obligacje, które skuszą naiwnych wysokim zyskiem.
Obecne akcje Hiszpanii i Portugalii trochę przypominają mi działania nałogowych hazardzistów, którzy poszukują kolejnych źródeł finansowania, żeby przynajmniej trochę uspokoić dotychczasowych wierzycieli, a znaleźć pieniądze na swoje szaleństwa. Żadnych działań oszczędnościowych, żadnego myślenia o przyszłości, o tym żeby długi spłacić. A tylko jak skombinować kolejną kasę.

Bardzo jestem ciekaw, czy zachowałem się właśnie jak ten małoletni przemądrzały analityk z róźnych firm X, czy mam choć trochę racji w swoich obawach? Przeczytam pewno za rok, dwa i cztery.

Brak komentarzy: