niedziela, 6 maja 2007

Upadek wikipedii

Nie tak dawno przeczytałem o problemach wikipedii. Podsumowując tamten artykuł - wikipedia jest zepsuta, jest psuta przez różnych wandali. Idea wolnej encyklopedii, którą może pisać każdy, zaczęła się chylić ku upadkowi. Co prawda sam często korzystam z wikipedii, kiedy chcę znaleźć jakąś informację, ale jednak nie do końca jej wierzę. W firmie także próbowałem przekonać ludzi, że idea całkowitej wolności myśli jest nie do końca dobra. Z jednej strony zawsze trafią się wandale, którzy będą chcieli zepsuć to, co inni zrobili. W realnym społeczeństwie przecież nie mamy całkowitej wolności. Wolność jest do tego stopnia, dopóki nie szkodzimy innym. I musimy się z tym pogodzić. I godzimy się. Zatem w Internecie także muszą zacząć obowiązywać zasady panujące od setek czy nawet tysięcy lat w społeczeństwie. Bo do Internetu nie przenosi się garstka hippisów-komunistów, tylko powoli migruje tutaj, czy tylko zagląda gościnnie, całe realne społeczeństwo. Zarówno idealiści, pragmatycy, jak i wandale czy pijani. I jeśli będzie można w miarę bezkarnie szkodzić, psuć czy demolować, to zawsze pojawi się chętny, aby to zrobić. Od tego nie uciekniemy. Dzisiejszy Internet to już nie ta enklawa dla geeków, ale zwykłe społeczeństwo. A nawet jeszcze bardziej zwykłe. Bo w społeczeństwie realnym nie mieszają się tak bardzo nacje, kultury, obyczaje, religie. Jeśli chcemy Internet utrzymać w działaniu, to musimy zacząć od wikipedii. Bo to dopiero początek. Początek nowych internetowych zagrożeń, które się pojawią. Część przeniesie się ze świata rzeczywistego, a po nich pojawią się nowe, do tej pory nie poznane. Bo ludzka fantazja i pomysłowość nie zna granic.

Zatem ratujmy Wikipedię a za nią cały Internet! Narzućmy ograniczenia, postawmy policjantów i kustoszy, którzy będą pilnowali porządku. Lepiej wprowadzić to wcześniej, aby nowi goście nie przyzwyczaili się do bezhołowia i różnie pojmowanej wolności. Abyśmy któregoś dnia nie obudzili się w Internecie jak zabawki w Krainie Zabawek, które są tak naiwne, że nie potrafią sobie poradzić z dwoma złośliwymi goblinami i dają się wciąż okradać, nabierać na te same wyłudzenia i potulnie znoszą goblinie harce.

Ale jest jeszcze druga korzyść z takiego ograniczenia wolności. Dzisiaj wydaje się nam, że jeśli każdy może pisać, to każdy chce pisać. Ale wiem, że wielu jest mądrych ludzi, którzy nie chcą pisać publicznie, dla wszystkich. Którzy chcą być pewni, że to co zostanie opublikowane pod ich nazwiskiem, będzie naprawdę dobre. Oni nie chcą rzucać słów na wiatr, ale najpierw napisać, zatwierdzić, być może prosić kogoś o językową korektę, a potem zgodzą się na publikację. Przecież ja też bym nie pisał, gdybym wiedział, że ktoś z moich znajomych to czyta ;-)
A zatem cenzurowanie publikacji może nawet pomóc w tworzeniu lepszych i bardziej wiarygodnych tekstów.

Brak komentarzy: