czwartek, 12 kwietnia 2007

Biuro na godziny

Pamiętam - myślałem sobie kilka lat temu, że oprogramowanie jest za drogie dla przeciętnego użytkownika. Co innego firma, która wykorzystuje oprogramowanie często, intensywnie, no i komercyjnie. Czerpie zwykle spore korzyści z wykorzystania tegoż. Przeciętny użytkownik, czy taka mała firma jak aak.pl nie ma szans na zwrot inwestycji nieproporcjonalnej często do korzyści możliwych do osiągnięcia z kupionego softu.

Zatem ludzie wybierają jedną z dwóch dróg:

Pierwsza: Kupujemy uczciwie oprogramowanie, które jest nam naprawdę potrzebne, często decydując się na starsze, tańsze wersje, a resztę zapełniając programami Open Source. Czasem trudno, bo szukać trzeba mozolnie, starsze wersje nie są tak funkcjonalne jak nowości, tracimy czas na testowanie słabszych programów. Ostatecznie kończy się na tym, że ja, jako końcowy użytkownik, wkładam w to wiele wysiłku, energii i czasu. Korzyści dla mnie są tak samo niewielkie jak wydatki, natomiast firmy piszące oprogramowanie także na tym nie zarabiają. A społeczność OpenSource powiększa się, skupiając grono obrońców darmowego oprogramowania. Cieszących się satysfakcją z tego, że ktoś korzysta z efektów ich pracy. A chyba głównym problemem jest to, że komercyjne oprogramowanie często jest zbyt drogie - firmy nie zarabiają na ilości sprzedanych licencji, starając się zmaksymalizować jednostkowy zysk.

Druga: Wybieramy najnowsze wersje popularnych, dobrych, funkcjonalnych programów, szukamy do nich cracków i cieszymy się cudzą pracą, ale z dziwnym poczuciem jazdy nie swoim samochodem bez wiedzy właściciela. Korzyści? Dla nas są, bo robimy wszystko sprawnie, szybko, z pomocą najnowszych wizardów w aplikacjach, stworzonych trudem programistów i analityków. Niestety - twórcy z tego korzyści nie czerpią. Nawet najmniejszej.


Ja jakoś nie mam przekonania do opcji drugiej. A ponieważ w polskiej rzeczywistości wciąż jeszcze dziwnie patrzą na człowieka, który kupuje oprogramowanie, więc cierpliwie tłumaczę, dlaczego kupiłem Corela 12, zamiast wziąść sobie X3. A wolałbym skorzystać z najnowszej wersji te kilka czy kilkanaście razy w roku i zapłacić za każde użycie.

A zatem wracamy do źródeł tego artykułu. kiedyś myślałem jak zrobić, aby każdy miał korzyść. Aby przeciętny człowiek mógł skorzystać z najświeższej myśli projektantów oprogramowania, żeby nie stracił przy tym fortuny w naszym kraju, gdzie wydatek 2000PLN na oprogramowanie, to coś nie do przeskoczenia dla przeciętnego Kowalskiego, a żeby firmy, które stworzyły oprogramowanie, miały finansowanie na pensje swoich pracowników. Wtedy wymyśliłem, że chętnie kupowałbym oprogramowanie na godziny. Np. 5h pracy w Corelu, 15 minut na napisanie dokumentu w Word Perfect'cie (niektórzy jeszcze pamiętają ten kultowy edytor...). I płacę symbolicznie, na miarę moich potrzeb i możliwości. A ziarnko do ziarnka, na pensje się zbiera. Wtedy moja idea padła m.in. z braku sposobności kontroli i rozliczenia takiego użytkowania. Każdy miał swoje programy na dyskietkach, o Data CD myśleli chyba ledwie w laboratoriach, a Internet to było coś, z czego korzystało się w uczelnianym laboratorium na stacji roboczej SUN z wielkim, 17" monitorem.
A teraz nagle pojawia się Google Docs & Spreadsheets, gdzie podstawowe funkcje edytora tekstu i arkusza kalkulacyjnego można otrzymać za darmo i z każdego miejsca na świecie. Z drugiej strony Microsoft powoli przymierza się do oferowania swoich produktów na godziny, za drobną opłatą. W kawiarenkach internetowych można skorzystać z oprogramowania. Mam nadzieję, że jednak wszystko zmierza ku temu, aby dało się jednak sprzedawać sumarycznie więcej dobrych programów dzięki obniżeniu inwestycji klienta w produkt. To jak jazda do ślubu wypasioną limuzyną, albo pożyczenie samochodu terenowego. Nie stać mnie na to aby kupić sobie cały luksus, ale na kawałek luksusu wydam nawet więcej, niż wynikałoby to z prostego arytmetycznego podziału.
A swoją drogą ta oferta pożyczania Jeepa, którą widziałem gdzieś przy drodze, to świetny pomysł. Wystarczyłoby to rozreklamować i chłopaki pożyczaliby auto na miły wieczór z dziewczyną ;-) A jak rośnie szansa, że wieczór zakończy się naprawdę miło...?

Brak komentarzy: