niedziela, 21 kwietnia 2013

Winny musi być

Zamach w Bostonie to straszne wydarzenie. Pokazuje jak bardzo bezbronni jesteśmy w tłumie. A ludzie kochają spotykać się w wielkich skupiskach, Dlatego jest to tym bardziej niebezpieczne, że zawsze znajdą się tacy, którzy będą chcieli to wykorzystać. Psychopaci, egoiści, fanatycy... W każdym razie ludzie, którzy będą mieli jakiś cel w tym, żeby tłum poruszyć - choćby mieli to zrobić bombą. Zatem z jednej strony wielkie skupisko ludzi, z drugiej ktoś, kto ma interes w tym żeby coś się stało. I my, jako społeczeństwo, i jako państwo, które to społeczeństwo ma chronić, jesteśmy bezbronni. Nie da się prześwietlić każdego, nie można skontrolować każdej torby. Pokazują to dobrze kontrole na lotniskach. Uciążliwe dla zwykłych pasażerów, którzy jednak dzięki ściąganiu butów i pasków czują się bardziej bezpieczni w powietrzu, mało kłopotliwe dla potencjalnych zamachowców. Bo oni dobrze znają systemy kontroli, mają narzędzia i materiały, które się przez tą kontrolę prześlizgną. Przeciętnemu pasażerowi zabiorą pilniczek do paznokci, mleko dla dziecka, czy mały scyzoryk, a zamachowiec i tak może z bombą wejść do samolotu.

Ale miałem pisać o zamachu w Bostonie. Otwarta przestrzeń, brak bramek, czujników, rewizji. Przecież tu każdy z setek tysięcy ludzi może być potencjalnym zamachowcem. Organizacja takiej imprezy wręcz zaprasza do spektakularnego zaprezentowania swojej siły i potęgi. Choćby nawet sam zainteresowany taką chwilą chwały miał skończyć z dziurą w brzuchu, urwaną nogą, albo jako nekrolog we wszystkich mediach. Nie każdy może być Hitlerem, ale o swoją milisekundę chwały całkiem łatwo w takich warunkach.

A zatem zamachowcem w takich warunkach mógłby być każdy, kogo rodzice nie puścili w dzieciństwie do szkoły sportowej, od kogo żona odeszła, kto dostał kosza od przystojnego blondyna, czy ktokolwiek, kogo psychika nie wytrzymała jakiejś trudnej sytuacji. Ale w takich sytuacjach winni muszą być. Więc niezależnie od tego, czy kamery coś zarejestrowały, czy ktoś widział kogoś z dużą czarną torbą, czy psy wyczuły zapach trotylu na skrzydle, zawsze musi się znaleźć winny, który dostanie zasłużoną karę. W amerykańskiej polityce najlepiej będzie to wyglądać, jeśli będzie miał obcobrzmiące nazwisko, najlepiej słowiańskie albo arabskie. Dobrzy obywatele, sumiennie płacący swoje podatki, będą przekonani, że dobrze wydali swoje pieniądze, a utwierdzą się w budowanym w nich od zawsze przekonaniu że amerykański naród nadal jest wolny od tak patologicznych zachowań. Bo przecież to nikt od nas, ktoś obcy naruszył naszą amerykańską wolność wszystkiego. Ameryka jest nadal potęgą!

I nie sugeruję tutaj że tak się właśnie stało. Bardzo chciałbym, żeby winni zamachu zostali odnalezieni, przykładnie ukarani i nie wyszli po dwudziestu pięciu latach na wolność. Bo uważam że każda krzywda, wyrządzona niewinnym ludziom, jest czymś najbardziej okropnym. I powinna być poddana takiej karze, żeby kolejni kandydaci do podobnych działań zastanowili się piętnaście razy, zanim spakują do walizki plastikową bombę, czy złapią za stery samolotu. Chodzi mi bardziej o to, że nie do końca wierzę w państwową sprawiedliwość i uczciwość. Państwa, tak jak jednostki, często robią coś na pokaz, żeby udowodnić że racja jest po ich stronie. A dowody i tak się znajdą. Bo każdy ma coś za kołnierzem.

Brak komentarzy: