poniedziałek, 18 maja 2009

Nietwórcza nieenergia

Wiele czasu minęło, odkąd ostatni raz logowałem się do bloggera. W tym czasie działo się tak wiele, że po prostu nie miałem czasu pisać. Bo obecnie życie pędzi w tak zawrotnym tempie, że przestajemy czasem zwracać uwagę na rzeczy najważniejsze, a rozdrabniamy się na wiele aktywności, które w rzeczywistości nie dodają wiele naszemu szczęściu, a wysysają z nas soki.
Dzisiaj rano słyszałem w Trójce, że ludzie coraz szybciej chodzą. Szczególnie w dużych miastach. Kraków też należy do miast, w których ludzie stawiają kroki coraz szybciej. Robert Korzeniowski twierdzi, że robią to coraz bardziej technicznie. A ja twierdzę, że chyba trochę gubimy się w tym pędzie. Za wiele rzeczy chcemy zrobić i zdążyć w zbyt wiele miejsc. Co z tego że technicznie lepiej chodzimy. Ale to, że chodzimy szybciej, zaczyna być problemem. Oznacza to, że przestajemy umieć spacerować. Powoli przestawiać nogi, ciesząc się światem dookoła i rytmem własnego serca. Zamiast rytmu serca, czujemy tupot własnych stóp. Sam czasem łapię się na tym, że cieszy mnie to, kiedy moje buty stukają w szybkim rytmie. Pędzę gdzieś szybkim krokiem, bo muszę szybko załatwić sprawy. Przemieszczam się szybko po budynku, przez co mocniej stawiam stopy. Gdzie to bezszelestne tygrysie poruszanie? Kiedyś cieszyło mnie i sprawiało mi przyjemność, że potrafię chodzić cicho i miękko stawiać kroki. A teraz chodzę jak jeden z moich nieulubionych wiceprezesów-pracocholików. Jeszcze brakuje mi tego, żeby wstawać o piątej aby przeczytać maile. Stracę wtedy całkowicie radość życia. A moje ulubione hasło straci znaczenie.

Ale wrażenie, które uczyniły na mnie moje kroki i słowa redaktora radiowej Trójki, skłoniły mnie do powrotu do dawnego sposobu myślenia. Trzeba wybrać, co jeszt najważniejsze i realizować właśnie to. Afirmacja życia, cieszenie się dniem, wspólnym "nicnierobieniem" czasem jest ważniejsze i sprawia ostatecznie więcej przyjemności, niż aktywny, przepełniony wydarzeniami dzień. I "Carpe Noctem".

Boję się tego, że jednak gubimy się w tym życiowym pędzie i zapominamy o własnych postanowieniach i przemyśleniach. Paulina i Nadia nie potrafią już spędzać relaksującego dnia bez jakiegoś planu, bez aktywności. Kiedy mają za dużo czasu, nudzą się, zaczynają fiksować. Kłócą się, generują jakieś sztuczne konflikty. Jakby przeszkadzała im cisza. Jakby nie dało się na kilkanaście czy kilkadziesiąt minut zatrzymać, skupić na sobie.

Dlatego właśnie kończę pisać teraz, kiedy na zegarze mojego komputera pojawiły się cztery zera. Nie będę sprawdzał tego felietonu, jeśli stylistycznie będzie zamotany,zagmatwany, zrzucę to na karb pośpiechu życiowego. A przecież jeśli jest jakiś czytelnik mojego bloga, może mnie poprawić, zapytać o sens wypowiedzi, zwrócić uwagę. To nie książka w nakładzie 20 tysięcy egzemplarzy. Nie pójdzie do przemiału z powodu błędu stylistycznego, logicznego czy luki w rozumowaniu. Po prostu to poprawię.
Dobrej nocy i spokojnych snów.