niedziela, 8 stycznia 2006

Adaptacja

Dzisiaj spotkało mnie kilka rozczarowań. Drobnych, ale są to igiełki, które jednak kłują.
Po pierwsze zepsuło nam się auto. Nic to że się zepsuło - rzeczy mają to do siebie, że po pewnym czasie psują się. Olej wystrzelił z silnika w czasie, kiedy jechaliśmy na narty - Paulinkowe narty - bo w Paczółtowicach otwarli wczoraj dziecięcy stok. Pogoda jak marzenie. Taką wyobrażam sobie na Alasce. Słońce, mróz, skrzypiący i skrzący śnieg. Słońce nisko, lekki wiatr. Wymarzona pogoda na narty, na zdjęcia, na zimowe szaleństwo. Idąc na spacer z Grafitem cieszyłem się, że wyrwiemy się z domu i skorzystamy z tej pogody. Zebraliśmy się błyskawicznie jak na nas, byliśmy w aucie już w południe. Nic nie wskazywało na to, że coś się stanie. Do czasu, aż silnik zaczął dziwnie pracować, a kontrolki zapaliły się w specyficzny sposób. Auto stanęło, silnik był zalany olejem.
Czemu takie rzeczy dzieją się wtedy, kiedy właśnie można byłoby zrobić coś fantastycznego?
A mogliśmy szaleć po stoku, robić zdjęcią, podziwiać Paulinę, szusującą z góry.

Z drugiej strony tyle razy udało nam się zrobić tyle fantastycznych rzeczy, że ten jeden raz, to tylko mała igiełka, która pozwala lepiej poczuć tamte dobre rzeczy.

Poza tematem jest pytanie o dobrego i uczciwego mechanika, który potrafi zaopiekować się Peugeotem.

To była tylko jedna mała igiełka. Druga, mniejsza, to ekspres do kawy, w którym pękła część tuż przed jego (i naszą) piątą rocznicą wspólnego życia.
Przy okazji nadmienię tylko o DVD, które działa, jedynie pozbawione jest kluczowej funkcjonalności - czytania płyt ;-).

Takie drobne rzeczy, kiedy kumulują się, potrafią skutecznie zepsuć humor człowiekowi. Natomiast liczę na to, że ta kumulacja oznacza coś więcej - istotną przemianę w najbliższym czasie. Na szczęście poza tymi drobnymi wydarzeniami weekend jest fantastyczny - po tej tygodniowej prędkości całkowita sielanka. Możemy robić i nie robić, co tylko chcemy i czego nie chcemy. Teraz możemy sobie sączyć Finlandię, która dziwnym trafem znalazła się kiedyś w zamrażalniku. Od dziś zostanę fanem Finlandii. Szczególnie tej przezroczystej smakowej. Warto wydać więcej, i potem smakować po trochę od czasu do czasu, czerpiąc z tego wiele drobnej przyjemności.

Tyle na razie. Wiem, że teraz nie udało mi się napisać nic mądrego i odkrywczego, ale ten weekend jest właśnie taki - kontemplacyjny, z chwilą zastanowienia nad rzeczami, rzeczywistością i byciem.